-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------
XXI
Biskup liczył sobie teraz
sześćdziesiąt osiem lat i wciąż był bardzo czynny, choć umykać
przed tramwajami i autobusami przychodziło mu nieco trudniej niż
kiedyś. Zaiste, chodzenie i podróżowanie stało się dlań tak
męczące, że kupił austina siódemkę1,
dzięki któremu był w stanie wizytować nie tylko różne kościoły
w mieście, ale również wielką liczbę tych w okolicznych wsiach.
Mimo że to, co Biskup wydawał na benzynę, oszczędzał na biletach
kolejowych, niekiedy czuł się winny, jeżdżąc po swojej diecezji,
i zastanawiał, czy Pan Bóg doprawdy może aprobować taką
światowość.
Dwa dni po przemówieniu
księdza Smitha na spotkaniu kapituły jego wielebność złapał
gumę, jadąc High Street. Dusząc w sobie okrzyk zniecierpliwienia,
jechał bowiem do Abergirnie udzielić sakramentu bierzmowania trzem
czarnoskórnym studentom medycyny oraz kapralowi highlandersów z
Argyll i Sutherlandu, wysiadł i gotował się do odkręcenia
zapasowego koła, gdy minął go kanonik Smith, który widząc
niedolę Biskupa, zaoferował mu pomoc.
– To niezwykle uprzejme z
księdza strony, księże kanoniku – powiedział Biskup. –
Obawiam się, że jestem jedną z tych osób, które prowadzą
samochód raczej na zasadzie domyślności niż pełnej świadomości.
Gaźniki, świece i cylindry to tajemnice, które przyjmuję na mocy
autorytetu właściciela mojego serwisu, a nawet tak stosunkowo łatwa
sprawa jak zmiana koła wystawia moje predyspozycje umysłowe na
próbę niemal tak srogą jak fizyczne.
– To naprawdę zupełnie
proste – powiedział kanonik Smith. – Najpierw trzeba podnieść
tylne koło za pomocą lewarka.
– Wydaje mi się, że mam
gdzieś tego rodzaju narzędzie, lecz zawsze myślałem, że nazywa
się je walerkiem2.
Tymczasem na chodniku
zgromadził się tłum, by oglądać nietypowe przedstawienie: dwóch
starszych duchownych zmieniających koło w samochodzie. Gapili się
z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczami, ale nikt nie
zaproponował pomocy. Biskup sam chciał odkręcić część nakrętek
podtrzymujących zapasowe koło na swoim miejscu, ale kanonik Smith
odmówił wypuszczenia klucza z rąk.
– Jeśli chodzi o wojnę,
nie wolno nam zapominać, że Kościół zawsze nauczał, iż
uprawniona jest walka w obronie własnego kraju – powiedział
łagodnie Biskup, patrząc jak palce kanonika zwinnie odkręcają
nakrętki.
Przebite tylne koło zostało
już podniesione całkiem wysoko nad ziemię. Kanonik Smith znów
chwycił klucz i zaczął poluzowywać kolejny ośmiokąt śruby.
Tłum dalej się przypatrywał z pełną koncentracji apatią.
– Nie przeczę temu, księże
biskupie – powiedział kanonik Smith. – Lecz nie istniałaby
potrzeba bronienia własnego kraju, gdyby wykorzenić ze świata
ducha podboju i agresji. A ponadto przy braku zaufania między
narodami, tak trudno powiedzieć, kto jest napastnikiem, a kto się
broni. Obowiązkiem kapłanów zaś, księże biskupie, jest głosić
większą miłość. Jest coś odrażającego i potwornego w tym, że
miliony ludzi uczy się nienawidzić i zabijać miliony innych ludzi,
których nigdy w życiu nie widzieli. Bo większość ludzi cechuje
przeciętność, księże biskupie – czy to Brytyjczycy, Niemcy,
Rosjanie, Francuzi, czy Hiszpanie – chełpią się tym, czego
zrobić nie potrafią – mówią skromnie o tym, co potrafią;
kłamcy, gdy brak zagrożenia – prawdomówni w niebezpieczeństwie;
tchórzliwi w palarniach i odważni w lejach po bombach na polu
bitwy; lubieżni w stosunku do nieznajomych kobiet – delikatni
wobec swoich żon; nienawidzący tej nędzy, której nie widzą, i
przychodzący z pomocą tej, którą dostrzegają; głupi jeśli
chodzi o książki, a mądrzy jeśli chodzi o narzędzia; wszyscy
posiadający brzuchy i wszyscy samotni pod gwiazdami i niebem,
których nie obchodzą; wszyscy tak bardzo wzruszający, gdy widzimy
ich śpiących; i wszyscy ulepieni na podobieństwo Boże, wszyscy
utworzeni tak, że budzi to strach i podziw, wszyscy z rzęsami,
paznokciami i uszami. To oczywiste, że obowiązkiem Kościoła jest
spowodować, aby nawzajem się miłowali.
– Problem z księdzem,
księże kanoniku, polega na tym, że jest ksiądz poetą –
powiedział Biskup, lecz bez niechęci. – To może dlatego jest
ksiądz tak niecierpliwy. Być może cechuje księdza również
nadmierny pesymizm. Niech ksiądz pamięta, że sam nasz
błogosławiony Pan powiedział: „Multi
enim sunt vocati, pauci vero electi”3.
A zasadnicza różnica między chrześcijaństwem a innymi religiami
polega na tym, że chrześcijaństwo jest religią trudną. Nie jest
ludziom łatwo porzucić przyjemność, dostatek oraz władzę i żyć
tak, jakby każdy dzień miał być ich ostatnim. Nigdy tak nie było
i nigdy tak nie będzie. Mając to w pamięci, Kościół okazuje
cierpliwość, podobnie jak za swoją zasłoną okazuje ją Bóg.
Kościół jest cierpliwy, bo wie, że ludzi nie przekonuje się
wyłącznie argumentacją, ale również łaską Bożą; jest
cierpliwy, bo wie, że ciąży na nim wielka odpowiedzialność:
odpowiedzialność za zbawienie przez wszystkie wieki możliwie
największej liczby ludzkich dusz. Lecz nade wszystko Kościół jest
cierpliwy dlatego, że wie, iż ostatecznie zatryumfuje, ponieważ
Chrystus obiecał, że tak się stanie. Zatem Kościół czeka,
dysponując środkami leczniczymi w postaci sakramentów, uzdrawiając
tak wiele dusz, jak to możliwe, głosząc zdumiewającą prawdę o
tym, że kto straci swoje życie, ten je zachowa, biorąc udział w
sporach, niosąc krzyż w nieznane krainy, błagając, potępiając,
grożąc, ale zawsze ze świadomością, że nie wolno mu
niepotrzebnie dawać powodu do zgorszenia, aby nie utracił dusz dla
wszechmogącego Boga. To dlatego zawiera pakty i ugody z pogańskimi
i heretyckimi rządami – aby mógł rozdawać Chleb Życia tak
wielu, jak to możliwe, i przychodzić z pomocą licznym swoim
dzieciom w odległych krainach. I to dlatego w trakie wojny zachowuje
bezstronność; wie bowiem, że żaden naród nie postępuje w sposób
idealnie prawy oraz że władcy wszystkich narodów są pyszni i
zadzierają nosa powodowani próżnymi ambicjami. Ponieważ Kościół,
księże kanoniku, jest bardzo stary oraz mądry i głosi ewangelię
na mrozie, w ogniu, upale i śniegu. Nie zdumiewa go, że na świecie
istnieje grzech i nieporządek; jest raczej zdumiony tym, że
znajduje w nim także cnotę i porządek. I wie również, bo
odczytuje rzeczywistość, patrząc w Boże zwierciadło, że
istnieje rzecz gorsza niż milion młodych ludzi ginących na polu
bitwy, a jest nią jeden stary człowiek umierający we własnym
łóżku w stanie ostatecznego braku skruchy. A teraz obawiam się,
że muszę lecieć, bo inaczej będę naprawdę mocno spóźniony.
Właśnie tak, księże kanoniku. Proszę włożyć walerek z
powrotem do pudełka na narzędzia.
Kanonik Smith zdawał sobie
sprawę, że został napomniany za to, co Biskup bez wątpienia
uważał za nadmierny zapał, i poczuł się bardzo pokornie, bo
wiedział, że Biskup jest dużo bardziej świątobliwym człowiekiem
niż on.
– Jest mi przykro, jeśli
którekolwiek z moich słów mogło księdza biskupa urazić, lecz
zapewniam, że pewnymi znakami w świecie byłem i wciąż jestem
autentycznie zaniepokojony – powiedział.
– Odpowiedź na wszystkie
nasze niepokoje polega na cierpliwym wypełnianiu naszych odwiecznych
obowiązków kapłańskich – powiedział Biskup. – I niech ksiądz
pamięta, że przy ołtarzu zawsze jesteśmy mądrzy, bo tam Bóg
daje nam słowa i kieruje naszymi rękami. A skoro mówimy o
kapłaństwie, to rozważam przysłanie księdzu młodego Józefa
Scotta jako wikarego, gdy zostanie wyświęcony.
Po tych słowach Biskupa
kanonik Smith wiedział, że otrzymał przebaczenie, bo Biskup lubił
tego młodego człowieka podobnie jak on. Kanonik stał z kapeluszem
w ręku, uśmiechając się, gdy Biskup odjeżdżał z prychnięciem
silnika w obłoczku bladoniebieskiego dymu. Tłum zwinął się z
markotną obojętnością, ale kanonik wciąż stał w miejscu,
uśmiechając się i myśląc o tym, jak mądry jest Biskup, a jak
pyszny i źle poinformowany on sam. Dopiero późniejszym wieczorem
przypomniał sobie, jak bardzo Biskup się mylił w sprawie dobra,
jakie miało wyniknąć z ostatniej wojny, ale odsunął od siebie tę
myśl, bo bardzo chciał wierzyć, że tym razem Biskup ma rację.
1
Austin 7 – brytyjski samochód osobowy o mocy dziesięciu koni
mechanicznych, produkowany w latach 1922–1939.
2
To sformułowanie zawdzięczam
tłumaczeniu J.J. Szczepańskiego.
3
Multi enim sunt
vocati... (łac.) –
„Albowiem wiele
jest wezwanych, ale mało wybranych” (Mt 20, 16).
Tłumaczenie: Łukasz Makowski
Projekty okładek: Sztukmistrz
(górna z wykorzystaniem zdjęcia
autorstwa Jana Wincentego F.)
-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------
Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń