-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------
XXIII
Elvira nie zapomniała o
kościele Najświętszego Imienia podczas swojego pobytu w Ameryce,
gdzie robiła fortunę, mówiąc Clarkowi Gable’owi i Franchotowi
Tone’owi, aby dali gaz do dechy, i zabawiając panny Dietrich,
Harlow, West, Rogers oraz Loy1
w swojej pałacowej rezydencji w Beverly Hills. Dała kanonikowi czek
na pięć tysięcy funtów, aby mógł zbudować kościół z
prawdziwego kamienia, bo stary, zbudowany z lichawych materiałów,
zaczynał przeciekać. Kanonik, podziękowawszy jej, powiedział, że
najpierw zbuduje nowe prezbiterium, bo to najważniejsze. Elvira
przywiozła mu także sześć kompletów szat mszalnych we wszystkich
przewidzianych przepisami Kościoła Rzymskiego kolorach, nie
wyłączając różowego na niedziele Laetare
i Gaudete.
Kanonik był jej za to bardzo wdzięczny, bowiem zielony ornat z
barankiem, który z daleka wyglądał jak koń, zaczynał już mocno
płowieć. Elvira nie zapomniała też o zakonnicach w klasztorze i
również dla nich przywiozła szaty – białe, czerwone, zielone,
fioletowe i czarne – oraz złotą monstrancję inkrustowaną
rubinami i szafirami. Zaprosiła ponadto kanonika na lunch w hotelu
Carlton-Elite; powiedziała bowiem, że chce odbyć z nim rozmowę od
serca.
Kanonik Smith ostatni raz
odwiedził Carlton-Elite pięć lat wcześniej, gdy szedł z
ostatnimi sakramentami do umierającego portugalskiego admirała;
teraz uznał hotelowy westybul za bardzo światowy; stały tam
bezczynnie w narzuconych luźno na ramiona płaszczach młode
kobiety, palące papierosy z zajadłością tak agresywną, jakby
robiły coś jednocześnie zdrożnego i skomplikowanego – jak
cudzołożenie po rosyjsku. Wszyscy towarzyszący im mężczyźni
zdawali się mieć ziemiste twarze, szerokie spodnie oraz zamszowe
buty i mówić o cynku, jaki tego ranka dał im ten czy ów makler,
albo o tym, jak stary Charlie bawił się w Monty2.
Kanonik, przywykły do stykania się z grzechem i marnością tylko
na ambonie albo w konfesjonale, czuł niepokój, spotykając się z
nimi na tym samym dywanie i, aby nie musieć przyglądać się im
zbyt dokładnie, przeszedł do stoiska z książkami, napełnionego
stosami powieści Magnolia
Street oraz
Fontanna3.
– Buon giorno, carissimo
padre mio; mi scusi di averla fatto aspettare4
– Elvira, jak zauważył ksiądz, odwracając się, by ją
przywitać, także nosiła płaszcz luźno narzucony na ramiona;
doszedł więc do wniosku, że ostatecznie afektacja ta nie może być
aż tak bezecna. – Per
Bacco – dodała,
nie dlatego, aby to było adekwatne do sytuacji, ale tylko po to, aby
na jego starą twarz przywołać śmiech.
– Per
Bacco, ma sei veramente incantevole5
– powiedział kanonik Smith z galanterią, która była w tym samym
stopniu szczera, co jemu niezwyczajna.
– Świątobliwy mąż Boży
nie powinien mówić takich rzeczy gwieździe filmowej –
powiedziała Elvira, prowadząc go do sali koktajlowej.
Przez wszystkie sześćdziesiąt
cztery lata swojego życia kanonik nigdy nie był w sali koktajlowej,
ale monsignore O’Duffy powiedział mu, że to miejsca, w których
mężczyźni i kobiety, którzy nie wierzą w Trójcę Świętą,
gromadzą się, aby zażywać lubieżnych radości z towarzyszeniem
cudacznych naparów i napojów. Rozejrzał się zatem z
zainteresowaniem. W całym pomieszczeniu siedziały niczym wykrojone
z szablonu i uformowane z różowego kitu grupki ludzi – takich
samych, jakich widział afiszujących się w westybulu – siedzieli
bezczynnie przy małych stolikach, popijając wąskie jeziorka
kolorowych drinków z kieliszków o długich nóżkach. Bezsprzecznie
żaden z nich nie wyglądał na ubranego w sposób sugerujący
gorliwą wiarę w Trójcę Świętą, i zdawało się, że niektóre
spośród naparów i napojów, które konsumowali, istotnie mogą być
cudaczne, lecz kanonik nie widział żadnych oznak radości – czy
to lubieżnych, czy niewinnych. Zamiast tego w ich mrocznych oczach
widniały rozpacz, zawiść i rozczarowanie, choć, gdy odzywali się
do nich towarzysze, w ugrzecznionym uśmiechu rozciągali wargi i
pokazywali wielkie niczym u konia zęby. Na drugim końcu
pomieszczenia siedzący samotnie pod ścianą mały gruby łysy
mężczyzna wyciągnął pokaźny złoty zegarek, przystawił go do
ucha, a następnie umieścił z powrotem w kieszeni.
Gdy kelner podszedł i
zapytał, czego chcieliby się napić, kanonik nie miał pojęcia, co
powiedzieć, bo wybór obejmował tak wiele nazw, których nie znał:
martini, manhattany, bronxy, pocałunki anioła i sidecary; ale
Elvira wybawiła go z kłopotu, mówiąc, że jej zdaniem oboje
powinni zamówić po sidecarze.
Przyniesiony dziwny drink z
wyglądu przypominał nieco wodę z mydłem, lecz Elvira powiedziała,
że smakuje on dużo lepiej niż wskazują na to pozory, i
rzeczywiście tak było: po jednym czy dwóch łykach kanonik zaczął
nabierać przeświadczenia, że to możliwe, iż zgromadzone wokół
tweedowe garnitury, futrzane płaszcze, wysokie obcasy i jedwabne
pończochy nie były prawdopodobnie tak światowe, jak na to
wyglądały, i mogły nawet trochę kochać naszego Najświętszego
Pana, pod warunkiem, że grałyby organy.
– Czy jesteś szczęśliwa,
dziecko? – zapytał w końcu.
– Gdy mężczyźni wpatrują
się we mnie, wciąż pragnę, aby to on się wpatrywał –
powiedziała. – Gdy wejdziemy za moment do sali restauracyjnej,
mężczyźni odwrócą się i znowu będą we mnie wpatrywać, a ja
wciąż pragnąć, aby to on się wpatrywał. I wszystko, co mogę
zrobić, to modlić się, aby Bóg dał mu łaskę dobrej śmierci,
którą i tak z wielką pewnością otrzyma, jako że jest kapłanem.
Ale nie ma się czego obawiać, proszę księdza – powiedziała,
widząc jego zaniepokojenie. – W tych sprawach do powstania
niebezpiecznej sytuacji potrzeba dwóch osób. Przecież obecnie
Józef ledwie zdaje sobie sprawę z mojego istnienia. Wie ksiądz, co
mi powiedział dziś rano w zakrystii, gdy poszłam przekazać mu
pozdrowienia? „Och, witaj, Elviro. Miło cię znowu zobaczyć.
Pracujesz teraz w teatrze, operze albo czymś takim, prawda?”.
– Musisz pamiętać, że
studiowanie współczesnego kina nie jest tym, do czego zachęca się
w seminariach – powiedział kanonik Smith.
W ciszy dopili drinki, a
potem wstali i przeszli do sali restauracyjnej. Zgodnie z
przewidywaniami Elviry, ludzie odwracali się, aby się w nią
wpatrywać, ale kanonik nie potrafił się zorientować, czy to
dlatego, że jest piękna, czy ze względu na to, iż wiedzą, że
jest sławną aktorką. Szef sali zaprowadził ich do stolika pod
oknem, z widokiem na przejeżdżające tramwaje, całe oklejone
reklamami, oraz śpieszących się maleńkich ludzi. Przy sąsiednim
stoliku czterech biznesmenów o czerwonych twarzach żłopało drinki
o nazwie Gin and
Italian, głośno
rozmawiając i zachowując się jowialnie.
– Lepiej zamówmy od razu po
tuzinie takich dla każdego i miejmy to z głowy – powiedział
jeden z nich, z upodobaniem połykając drinka jednym haustem. –
Kelner, cztery razy to samo i to szybko.
– Otóż ten koleś,
Hitler... – zaczął inny.
– Jaki koleś – Hitler? –
spytał jeszcze inny.
– Chodzi mu o tego gościa,
który próbuje utworzyć w Niemczech nową partię – wyjaśnił
kolejny.
– Następny facet pełen
słomianego zapału, to wszystko – powiedział pierwszy. –
Wszyscy ci kontynentalni politycy są tacy sami: nigdy nie umieją
się utrzymać. A poza tym, kto by się przejmował Niemcami? Daliśmy
im łomot, nieprawdaż?
– Ten gość, Hitler, mówi,
że zamierza znowu uczynić Niemcy silnymi i zwartymi – powiedział
drugi.
– Cóż, jeśli nadejdzie
następna wojna, mogę powiedzieć tylko tyle, że czekam aż przyjdą
i siłą wywloką mnie z domu – powiedział trzeci. – Spójrzcie
na to, co przyniosła nam ostatnia: popsuła interesy i teraz dla
nikogo nie starcza pieniędzy.
– Łatwo mu mówić –
powiedział czwarty. – Naprawdę nieźle się wtedy obłowił, tak
było.
– Posłuchaj mnie, Jimmy,
mówisz tak tylko dlatego, że kupiłem kobicie nowego daimlera. A co
z obecnym tutaj Harrym i jego rollsem?
Dżentelmen o nosie jak
fioletowy pumeks i złośliwych świńskich oczkach dobrotliwie
wzniósł w górę swój kieliszek.
– Zawsze utrzymywałem, że
całe to gadanie o kryzysie demoralizuje – powiedział. – Mówisz
o kryzysie i okazuje się, że nadepnąłeś komuś na odcisk. Nie
mówisz o kryzysie i bacznie obserwujesz opinię publiczną, a zanim
się zorientujesz, dochodzisz do grubych pieniędzy.
– Mimo wszystko nie możesz
zaprzeczyć, że mamy w kraju do czynienia z poważnym bezrobociem –
powiedział Jimmy.
– Moim zdaniem to po prostu
cholerne lenistwo – odparł Harry. – Gdybym był budowniczym
statków i nie znalazłaby się dla mnie praca w stoczni, chodziłbym
po kraju, aż znalazłbym pracę w gospodarstwie, w kopalni albo
jeździłbym wózkiem bagażowym na stacji kolejowej. Nieważne, co
by to było, o ile byłaby to porządna uczciwa robota. Ale nie –
współczesny robotnik jest inny: woli siedzieć w domu i brać
zasiłek. A kto za to płaci? Oczywiście, te same co zawsze barany:
ty i ja. Dobrze przynajmniej, że moja firma miała dobry rok.
– Posłuchaj, Tom, jak,
mówiłeś, nazywa się ten koleś z Niemiec? – zapytał trzeci.
– Chodzi ci o Hitlera –
odpowiedział Tom. – H-I... psiakrew, Andrew, zapomniałem, czy są
dwa „T” czy tylko jedno. Kelner, jeszcze cztery razy to samo.
Elvira i kanonik skończyli
właśnie zamawiać lunch, gdy przez plac zaczęli przechodzić
obszarpani ludzie z transparentami. Byli to bezrobotni pracownicy
stoczni, maszerujący do Londynu, aby złożyć wizytę premierowi.
Szli wychudzeni, wymizerowani i z gniewnym spojrzeniem; powłócząc
nogami, nierównym krokiem; mokrzy, ponurzy i brudni. Niektórzy z
nich mieli na piersiach medale wojenne; niektórzy nosili wielkie
popękane buty: przez dziury wystawały skarpety, a czasem palce;
niektórzy, przechodząc przed oknami hotelu, wznosili zaciśnięte
pięści. Dwa stoliki od kanonika dziewczyna o bladej twarzy i
długiej szyi, która nadawała jej wygląd lilii, podniosła z
wyrazem impertynenckiego zaciekawienia półksiężyce spiczastych
rzęs – lecz lilia była zbyt zajęta pałaszowaniem zapiekanych w
cieście mięsa i cynaderek, aby patrzeć długo. Inni biesiadnicy
również rzucali na zewnątrz przelotne spojrzenia, a potem wracali
do napychania się zupą i zakąskami. Na podium pod zwieszającymi
się liśćmi palm Oktet Olivera Ogilviego z Ohio zaczął wyśliniać
z siebie piosenkę I
Kiss Your Little Hand, Madame6.
– To trzeci z tych
skandalicznych pochodów, jaki widzę w tym tygodniu – powiedział
pierwszy biznesmen.
– Masz rację, Arturze; po
prostu cholerne lenie: oto, czym są – powiedział drugi mężczyzna.
– Nie umiem pojąć,
dlaczego ci głupcy nie potrafią zrozumieć, że to po prostu
kwestia ekonomii i że pracodawców nie stać na płacenie
pracownikom za to, że nic nie robią – powiedział trzeci.
– Do tego bydła powinno się
strzelać z karabinów maszynowych – powiedział czwarty. –
Kelner, cztery razy to samo.
– Niech mi ksiądz powie –
poprosiła Elvira, nachylając się do niego nad stolikiem. – Z tym
krajem coś jest bardzo nie tak, prawda?
– Obawiam się, że coś
jest bardzo nie tak z całym światem – odpowiedział kanonik.
1
Clark Gable (1901–1960) – amerykański aktor filmowy zwany
„Królem Hollywoodu”; Franchot Tone (1905–1968) −
amerykański aktor sceniczny, filmowy i telewizyjny; Marlene
Dietrich (właśc. Marie Magdalene Dietrich) (1901–1992) –
niemiecka aktorka i piosenkarka; Jean Harlow (właśc. Harlean
Harlow Carpenter (1911–1937) – amerykańska aktorka filmowa; Mae
West (właśc. Mary Jane West) (1893–1980) – amerykańska
aktorka filmowa i teatralna; Ginger Rogers (właśc. Virginia
Katherine McMath) (1911–1995) – amerykańska aktorka, tancerka i
piosenkarka; Myrna Loy (właśc. Myrna Adele Williams) (1905–1993)
− amerykańska aktorka filmowa, telewizyjna i teatralna.
3
Magnolia Street
– powieść Louisa Goldinga; Fontannę
napisał Charles Morgan; obie książki były w roku 1932
bestsellerami.
Tłumaczenie: Łukasz Makowski
Projekty okładek: Sztukmistrz
(górna z wykorzystaniem zdjęcia
autorstwa Jana Wincentego F.)
-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz