-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------
XXIX
Biskup przybył do prokatedry
na pogrzeb monsignore O’Duffy’ego, przywieziony własnym
samochodem przez mistrza ceremonii, który musiał się następnie
prędko przebrać; Biskup zaś nie musiał szybko zmieniać stroju,
bo przybył ulicami w swoim purpurowym jedwabiu i koronkach zupełnie
otwarcie; nawet protestanci zdejmowali przed nim kapelusze, gdy ich
mijał, był bowiem zbyt stary, aby ktokolwiek go jeszcze nienawidził
i nawet urzędnik-kongregacjonalista1
nie robił trudności z daniem mu dodatkowych talonów na benzynę.
W kościele panował taki
ścisk, że procesja musiała torować sobie drogę do głównego
ołtarza niemal przemocą: byli franciszkanie, byli jezuici, byli
benedyktyni, były siostry ze Stowarzyszenia Pomocników Świętych
Dusz2,
były zakonnice z klasztoru, był pan burmistrz i członkowie rady
miejskiej, był zarząd i cały zespół klubu piłkarskiego
Shamrock, byli dziekan episkopalian oraz pastorzy wszystkich
denominacji protestanckich, była Armia Zbawienia, była Spółdzielnia
Świętego Patryka, był Związek Zawodowy Hydraulików i Gazowników,
były dziewczęta z chóru występujące w rewiach w teatrze księcia
Yorku, byli dyplomowani księgowi, byli prawnicy, byli menedżerowie
banków, byli żołnierze rezerwy, byli profesorowie uniwersytetów,
byli tramwajarze, palacze, kominiarze, dzieci w wieku szkolnym,
niemowlaki, które ochrzcił, i nierządnice, które upominał na
ulicy – wszyscy unoszący się w falującym morzu ludzi, ponieważ
wspaniały, dobry, pokorny i prosty człowiek został wezwany przez
wszechmogącego Boga.
Mszę żałobną odprawił
kanonik Smith, bo był najstarszym przyjacielem prałata; funkcję
diakona pełnił kanonik Bonnyboat, subdiakona zaś – kanonik
Muldoon. Gdy kanonik Smith stanął po prawej stronie ołtarza, by
zaśpiewać kolektę, w jego sercu podniósł się szloch tak wielki,
że aż wtargnął do jego głosu i przebił się w nim; ale nawet
gdy głos mu się załamał, wróciło do niego echo słów, które
usłyszał już kiedyś przy tym właśnie ołtarzu: „Śpiewajże
głośniej, Tom; te stare kobieciny z tyłu nie będą w stanie cię
usłyszeć”. Opanował więc swoje wzruszenie i wyśpiewał z całą
mocą prośbę, by święci aniołowie Pańscy wzięli Patryka
Ignacego O’Duffy’ego i zawiedli go do domu, którym jest niebo.
Gdy msza się skończyła,
trumna została wyniesiona z kościoła na ramionach zespołu
piłkarskiego Shamrock, który prałat zwykł zagrzewać do boju z
trybuny głównej z dwoma palcami wsadzonymi do ust. Tłum
zgromadzony na stopniach kościoła przekazał trumnę dalej i ułożył
ją na karawanie; prowadzić miał go James Finnegan, który niegdyś
podczas walki jednym ciosem wyrzucił z ringu Battling Samba w
obecności króla Edwarda VII. Zaraz za karawanem uformowała się
złożona z żołnierzy rezerwy orkiestra dudziarzy, z olbrzymim
tamburmajorem3
w kilcie i z monstrualnych rozmiarów wąsiskami, które wyglądały
jak ogony dwóch perskich kotów. Dalej szli członkowie rady
miejskiej w swoich trikornach i urzędowych strojach, poprzedzani
przez niosącego buławę. Dalej szli rektor i senat uniwersytetu w
swoich togach i szatach; tylko ich szeregi nie trzymały się
zupełnie równo, bo docent filologii islandzkiej zamienił się
miejscami z pierwszą tancerką w rewii Wesolutkie
dziewczyny, panną
Zizi Ashton, która miała iść w kondukcie zaraz za nim. Dalej szli
dyplomowani księgowi, prawnicy i maklerzy – w większości
nieszczęśnicy – oraz menedżerowie banków ze zmanierowanymi
minami. Dalej szli hydraulicy, gazownicy, palacze i tramwajarze –
pokorni ludzie o nieszczególnym wyglądzie, dłubiący przy
monotonnej pracy na większą chwałę Bożą. Dalej szło
duchowieństwo innych niż katolicka denominacji, ubrane nie w szaty,
lecz w stroje cywilne, bo oddawali zmarłemu hołd jako osoby
prywatne. Dalej szły zakonnice, rozciągnięte jak wielkie
czarno-białe ptaki na okładce książki Anatola France’a4.
Przed trumną szli księża w komżach i sutannach, kanonicy w
futrach i purpurze, bracia zakonów żebraczych w brązie, czerni i
bieli, mnisi zakonów kontemplacyjnych w kapturach, ministranci
starający się, aby ich świece nie zgasły na wietrze, a na końcu
Biskup i jego asysta w sztywnych czerni i złocie. A za nimi
wszystkimi szła wielka rzesza pokornych, bogobojnych i świątobliwych
brudasów – łkających, pociągających nosami i wycierających je
w swoje chusty, bo nie usłyszą już więcej głosu Patryka Ignacego
O’Duffy’ego, mówiącego im, że spłoną jak wiązka chrustu,
jeśli w niedzielę nie będą przychodzić na mszę.
Kondukt przechodził pod
tablicami reklamowymi Pepsodentu, Guinnessa, Playersów oraz Mine’s
a Minor5,
ale nie tylko pod nimi, bo ulice zostały tak zablokowane przez
innych żałobników, że trzeba było zatrzymać wszystkie tramwaje.
W większości to biedota wyszła na ulice, aby zobaczyć ostatnią
drogę monsignore O’Duffy’ego, lecz były też niektóre spośród
kobiet pijających o jedenastej kawkę, porwane przez tłum między
wymienianiem w bibliotece pożyczonych książek a kupowaniem środków
na niestrawność, wytrzeszczające swoje głupkowate oczka na
sławę, mir i hołd, dla których zrozumienia były zbyt
matołkowate. Ale
biedota rozumiała bardzo dobrze; obdarte dzieci siedziały na
ramionach rodziców, a te wystarczająco duże wdrapywały się na
latarnie. Gdyby prałat żył, ludzie wiwatowaliby, ale ponieważ
zmarł, zamiast tego płakali, a ci, którzy nie płakali, mieli na
twarzach wyraz wielkiego zasmucenia, bo wiedzieli, że ten wielki,
niezgrabny kawał chłopa, który wiedział o Bożym miłosierdziu
wszystko, nie będzie już wśród nich spacerował. Nikt nie myślał
też wcale o tym, że w Szkocji nielegalne było, aby księża szli
odziani w szaty w publicznej procesji – tak więc poezja
Chrystusowego Kościoła szła dalej, rzucając przelotny odblask
sensu na rozmamłane miasto.
Mijała budynek kina signora
Sarno, wywrzaskujący chwałę Hedy Lamarr6,
mijała katedrę episkopalian, w której Bóg nosił blezer, mijała
stopnie hotelu Carlton-Elite, po których wstępowali i zstępowali
ludzie niczym aniołowie, mijała bibliotekę teozoficzną z
rozległym zbiorem dzieł pani Annie Besant7,
mijała nowy podziemny szalet męski, mijała trawnik do gry w
kręgle, gdzie w letnie środowe wieczory prałat pokazywał
pstrokate rękawy swojej koszuli, mijała okna klubu konserwatywnego,
nabitego twarzami ludzi, którzy rządzą światem, mijała teatr
księcia Yorku, mijała klub taneczny Port Said, w którym tancerki
wśród właściwych pracownicom tego rodzaju miejsc woni rzucały w
siebie rybą z frytkami, mijała wzniesiony z czerwonej cegły nowy
zbór kongregacjonalistów – szła dalej, dalej i dalej, aż do
rozciągającej się szeroko zielonej plamy pól poza miastem.
Gdy kondukt dotarł w końcu
na cmentarz, wszyscy ministranci musieli na powrót zapalić świece,
bo ich płomienie dawno pogasły. Biskup pobłogosławił grób
kadzidłem i wodą święconą i pomodlił się o to, aby dusza
Patryka Ignacego O’Duffy’ego mogła dołączyć do anielskiego
chóru; a wszyscy duchowni i świeccy, otoczeni wyłącznie przez
niewzruszone drzewa, rozszlochali się jak dzieci, bo świątobliwy,
pokorny, krzykliwy, poruszający się niezdarnie, delikatny kapłan
został zabrany przez Boga.
1
Kongregacjonalizm – odłam protestantyzmu, którego podstawę
stanowi autonomia poszczególnych wspólnot.
2
Założonego w 1856 roku przez bł. Eugenię Smet; członkinie
Stowarzyszenia składają oprócz ślubów ubóstwa, czystości i
posłuszeństwa zobowiązanie do modlitwy, cierpienia i pracy w
intencji dusz czyśćcowych.
6
Hedy Lamarr (właśc. Hedwig Eva Maria Kiesler) (1914–2000) –
austriacka aktorka; gwiazda Hollywood.
7
Annie Besant (1847–1933) – brytyjska socjalistka, teozofka,
aktywistka walcząca o polityczne prawa kobiet, pisarka.
Tłumaczenie: Łukasz Makowski
Projekty okładek: Sztukmistrz
(górna z wykorzystaniem zdjęcia
autorstwa Jana Wincentego F.)
-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz