W założeniu jest tak: im mocniej walniesz przeciwnika, tym lepiej. Jeśli go w ringu zabijesz, to najlepiej - bo na pewno wygrałeś walkę. Takie są logiczne konsekwencje reguł rządzących boksem.
Ktoś powie: no, trzeba się hamować. Ale jeśli od wykonania czynności dla danego sportu naturalnej powstrzymujesz się, to dzieje się coś dziwacznego. "Ukłoniłem mu się udając, że go nie widzę". Bez sensu.
W futbolu zdarzają się takie sytuacje, że trzeba oddać
silny strzał.
No to strzelamy z całej mocy! I to jest naturalne. Chcemy dozwoloną przepisami czynność wykonać jak NAJ...
I może kopnięta przez nas piłka trafi w któregoś gracza, ogłuszy go, powali na ziemię, nabije siniaka. Ale nie jest to ujętym w kodeksie gry celem. A w boksie chodzi właśnie o to, aby wyrządzić przeciwnikowi fizyczną szkodę. Uprawianie i oglądanie boksu można by więc zaliczyć do kategorii grzechów. (Co innego trenowanie sztuk walk w celu samoobrony - co innego celowy udział w sztucznie zaaranżowanej sytuacji, w której wymaga się ode mnie niesprawiedliwego fizycznego niszczenia drugiego człowieka).
* W * W * W *
Ludzkość musi mieć się naprawdę dobrze (albo ma o swojej kondycji naprawdę dobre mniemanie), skoro angażuje się tak głęboko w sporty abstrakcyjne, wymyślone, niezwiązane bezpośrednio z czynnościami życiowymi.
Dlaczego na rzecz dyscyplin "sztucznych" tak bardzo zaniedbujemy nieabstrakcyjne sporty (szczególnie indywidualne): jeździectwo, strzelectwo, łucznictwo, narciarstwo...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz