Miarą dobrą i natłoczoną i potrzęsioną i opływającą...

~ por. Łk 6, 38

Kevin Carson definiuje "wulgarny/prostacki libertarianizm" jako postawę tych rzekomych wolnościowców, którzy bronią działających ramię w ramię z funcjonariuszami państwowymi korporacji, twierdząc, że to wspieranie wolnego rynku; przyciśnięci, przyznają, iż modus operandi wspomnianych firm w rzeczywistości nie ma z wolnym rynkiem właściwie nic wspólnego; ale jeśli tylko na chwilę łże-wolnościowcom odpuścić, zaraz znowu się nakręcają i trajkoczą o dobrodziejstwach współczesnego, sankcjonowanego przez państwo, kapitalizmu. Dlatego Carson określa reprezentowany przez siebie nurt myśli "wolnorynkowym antykapitalizmem".

Wśród wulgarnych libertarian może zaznaczać się jeszcze jedna postawa, za której charakterystycznego przedstawiciela uznamy Jeffreya Tuckera. W jednym z artykułów - peanów na cześć podziału pracy i posuniętej do absurdu specjalizacji - postawił on tezę następującą: jeśli stoję w obliczu dokonania jakiejś transakcji pieniężnej, moim ideałem jest, aby zapłacić potencjalnemu kontrahentowi zero (sztabek złota, PLN, BTC, etc.); ideałem zaś mojego potencjalnego kontrahenta jest, abym zapłacił mu nieskończoną liczbę (sztabek złota, PLN, BTC, etc.). Gdzieś pomiędzy tymi ekstremami - twierdzi Tucker - znajdzie się cena, na którą obaj się zgodzimy: ja, ceniąc nabywany towar wyżej niż suma, którą za niego płacę; mój kontrahent - wyżej ceniąc otrzymywaną sumę niż sprzedawany mi towar (to akurat głęboka prawda; decydujemy się na dobrowolną transakcję dlatego, że każdy ceni bardziej to, co nabywa - gdybyśmy cenili to, co sprzedajemy i to, co nabywamy, tak samo - po cóż mielibyśmy się zamieniać?).

Zdaje się, że przynajmniej w założeniu Tucker wszystko na świecie chciałby mieć za darmo - przynajmniej taki sobie tworzy roboczy ideał, z takim nastawieniem chciałby podchodzić do negocjacji. Czy nie trąci to nieco drugim z grzechów głównych?

Proponuję inne podejście. Rzetelnym, uczciwym, pracowitym, prawdomównym robotnikom właśnie chcę dobrze zapłacić. Moim ideałem nie jest wcale dać im nic albo możliwie mało - chcę w najlepszym tego słowa znaczeniu UCZCIWIE ZAPŁACIĆ za ich UCZCIWĄ PRACĘ.

I ani trochę tego nie żałuję. (Trzeba, oczywiście, działać z zachowaniem rozwagi i proporcji: najpierw troszczę się o swoich najbliższych i ich potrzeby, dopiero później o "dalszych", ale wciąż "swoich"). Jestem dumny, że mogę solidną sumą wesprzeć solidnego pracownika. Nie będę mu żałował. Nie będę żydził.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz