Mój dom moją twierdzą, nasza wioska naszą fortecą, nasz kraj naszą potęgą*

Zamaskowani funkcjonariusze państwowi "wprowadzają na ulicach porządek"  ku poklaskowi rozbrojonych tchórzy. Powalają na ziemię (może i prawdziwych) chuliganów - wszystko na oczach rozentuzjazmowanej gawiedzi. "Nareszcie ktoś się za nich wziął!".


Ale można inaczej:
Społeczność lokalna - parafialna. Katolików łączy to, co najważniejsze (mimo drugorzędnych różnic nie tyczących bezpośrednio wiary). A tu ponadto: "Ojej! Wszyscy są uzbrojeni!". Ojejku! regularnie odbywają ćwiczenia! Dzieci uczy się odpowiedzialnego obchodzenia z bronią!


Gdyby taka była każda lokalna społeczność katolicka...

Gdyby...

To właśnie takie w jakimś sensie "zamknięte" (tzn. skupione wokół pewnego celu) społeczności mogą najskuteczniej radzić sobie z tubylczymi i najeźdźczymi funkcjonariuszami państwowymi oraz niszczycielskimi skutkami ich działalności w tak zwanym "czasie pokoju" - czyli na przykład z "prywatną" bandyterką.

Gdyby polsko- lub innojęzyczni funkcjonariusze państwowi chcieliby położyć kres funkcjonowaniu takiej lokalnej uzbrojonej społeczności, musieliby koniec końców rozważyć totalną jej anihilację (co miewało miejsce - por. wydarzenia w Waco w Teksasie). Nie tak łatwo zastraszyć i podporządkować sobie ufającą sobie i wyposażoną w liczne środki przymusu bezpośredniego grupę...

_____
* Inny możliwy tytuł:
Ministerstwo Ataku Narodowego, czyli jak (skutecznie) się bronić
do rozważenia pozostaje sprawa bronienia się przed inicjatorami niesprawiedliwej przemocy drogą wyprzedzającego ataku, a zatem kwestia prewencji w wolnościowym świecie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz