Jest telewizja, już robi wywiady...

...ach, panie kochany, pan nie da nam rady!

CZYLI: JAK (NIE) ZOSTAĆ GWIAZDĄ MEDIALNĄ

Jeśli w debacie na temat in vitro posadzimy w studiu obok siebie przeciwnika owej procedury - profesora medycyny - oraz jej zwolenniczkę - matkę, która przyszła do programu z córką uzyskaną drogą IVF (śliczną dziewczynką ze złotymi loczkami), debata nie ma sensu, naukowiec przegrał w przedbiegach. To jest właśnie fałsz telewizji.

Mówią, że kiedy dziennikarz telewizyjny przeprowadza ze mną wywiad, powinienem często ruszać rękami, aby nie mogli potem zmontować mojej wypowiedzi w ten sposób, aby ją wypaczyć. Z kim mam do czynienia, skoro muszę uciekać się do takich "podstępów"?

Jeśli kogoś naprawdę interesuje, co mam do powiedzenia, niech wejdzie na moją stronę i przeczyta mój artykuł; artykuł nad którym mam kontrolę od początku do końca.

A jeśli wcale nie zależy mu na tym, by poznać moje zdanie, a chce tylko "mieć materiał" lub obrobić mnie na antenie, to dlaczego miałbym w tym pomagać?

Zbyt wielu dziennikarzom wydaje się, że to oni robią wszystkim łaskę racząc zaprosić ich do swojego programu czy na swoje łamy.

Nie obchodzi ich, czy mam coś interesującego do powiedzenia i napisania.

A mam. O, takiego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz