Jeśli przyjmiemy, że sprawiedliwą karą za mordowanie nienarodzonych ludzi jest śmierć, pojawia się problem tzw. "nawróconych aborterów". Czy - wykluczywczy gładzenie ich w celu zapobieżenia dalszym mordom (zakładamy, że ich nawrócenie jest autentyczne) - należy odstąpić od zabicia ich, mimo iż mają na rękach niewinną krew - tylko dlatego, że spodziewamy się, iż na nikogo już nie podniosą już ręki, a dotychczas udawało mi się ujść karzącej ręki sprawiedliwości?
Jaką decyzję podjęlibyśmy w podobnej sprawie, gdyby chodziło o niesprawiedliwe zabójstwo człowieka już narodzonego?
Pan "doktor" zamordował Jana Kowalskiego, ale deklaruje, że nikogo więcej już nie zabije. "Odpuszczamy"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz