Jest taki samochód, co się sam prowadzi, nawet po autostradzie. Pędzi dwieście na godzinę, a kierowca - pardon! - pasażer na przednim fotelu z lewej może tylko przyglądać się migającym na jezdni pasom i mijanym pojazdom.
Gdyby wszyscy jeździli taki autami, może ogółem rzecz biorąc zdarzałoby się mniej wypadków niż obecnie.
Ale myślimy nie tylko statystycznie, ale przede wszystkim mając na względzie perspektywę osobistą. Może i ogólnie byłoby wypadków mniej, ale ja wolę sam w większym niż minimalnym czy praktycznie zerowym stopniu stanowić o sobie oraz losie swoim i pasażerów za kierownicą mojego pojazdu. (Tak jak z samolotami: statystycznie większa szansa, że zginę wsiadając na rower niż na pokład aeroplanu, ale pracują: wyobraźnia, świadomość tego, jaki mam wpływ na bieg wypadków w razie awarii pojazdu lub zaistnienia niebezpiecznej sytuacji - i mimo wszelkie dane bardziej pewnie i swojo czuję się na własnym bicyklu).
Gdyby wszyscy jeździli taki autami, może ogółem rzecz biorąc zdarzałoby się mniej wypadków niż obecnie.
Ale myślimy nie tylko statystycznie, ale przede wszystkim mając na względzie perspektywę osobistą. Może i ogólnie byłoby wypadków mniej, ale ja wolę sam w większym niż minimalnym czy praktycznie zerowym stopniu stanowić o sobie oraz losie swoim i pasażerów za kierownicą mojego pojazdu. (Tak jak z samolotami: statystycznie większa szansa, że zginę wsiadając na rower niż na pokład aeroplanu, ale pracują: wyobraźnia, świadomość tego, jaki mam wpływ na bieg wypadków w razie awarii pojazdu lub zaistnienia niebezpiecznej sytuacji - i mimo wszelkie dane bardziej pewnie i swojo czuję się na własnym bicyklu).
Rolę odgrywa też poczucie wolności - wolność po prostu. Chcę sam odpowiadać za moje czyny za kółkiem, nawet jeśli może przyjdzie mi za to (statystycznie) drożej zapłacić niż gdybym załączył autopilota.
Ale jestem osobą, a nie daną statystyczną. I nawet jeśli - nie włączając autopilota i nie zmuszając do tego innych (taka pokusa przymuszania innych o pewnych zachowań w imię bezpieczeństwa) - ryzykuję tym, że tir we mnie wjedzie, ufam Panu Bogu i moim umiejętnościom. Memu człowieczeństwu. A zanim ruszę, modlę się zawsze za wstawiennictwem świętego Krzysztofa.
Ale jestem osobą, a nie daną statystyczną. I nawet jeśli - nie włączając autopilota i nie zmuszając do tego innych (taka pokusa przymuszania innych o pewnych zachowań w imię bezpieczeństwa) - ryzykuję tym, że tir we mnie wjedzie, ufam Panu Bogu i moim umiejętnościom. Memu człowieczeństwu. A zanim ruszę, modlę się zawsze za wstawiennictwem świętego Krzysztofa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz