Komuna mentalna

"Byle nie wróciła komuna" - nawet za cenę powrotu komuny

Telefony są na podsłuchu. Numery są rejestrowane. "Nie mam nic do ukrycia". "Jeśli władza tak zarządziła, to widocznie tego potrzebuje".

Jak to potem wszystko odkręcić? Jak uwolnić użytkowników telefonów od tego, do czego społem doprowadzili ich funkcjonariusze państwowi oraz kolaborujący z nimi funkcjonariusze prywatni-korporatczycy (te wszystkie akcje "promocyjne", bonusowe → żeby tylko zarejestrować telefon, "bo stracimy klienta"; nie znalazła się firma z jajem, która zadeklarowałaby, że chroni prywatność swoich klientów i utrzymała w ofercie anonimowe karty SIM).

Ceną wolności jest to, że prywatny właściciel może na swoim prywatnym domu przywiesić prywatną tabliczkę z napisem "ulica Pierwszego Sekretarza [tu wstaw odpowiednie imię i nazwisko]". A inny może napisać na swojej tabliczce: "Aleja Witolda Pileckiego".

"Ale nie może być tak, że każde miejsce jest prywatne! Musi być władza, która nada ulicom nazwy. Tylko nie wolno nazywać ich nazwiskami bandytów". Ale kim jest bandyta? Dla jednego będzie nim Pierwszy Sekretarz - dla innego Witold Pilecki... "Władza zdecyduje".

Czy jesteś w stanie to sobie wyobrazić rzeczywistość inną niż dziś, normalniejszą, bardziej wolnorynkową i zdroworozsądkową?
Czy nie jest czasem tak, że umiesz tylko wyśmiewać domniemane efekty proponowanych zmian?

DOPÓKI BRONISZ STATUS QUO, MASZ WYGODNE WYTŁUMACZENIE DLA WŁASNEGO NARZEKACTWA. NARZEKASZ NA TO CO JEST, JEDNOCZEŚNIE SPRZECIWIAJĄC SIĘ FUNDAMENTALNEJ ZMIANIE. Wygodnyś.


Tyle razy pisaliśmy na naszych łamach o zjawisku i efektach umysłowego zniewolenia.

Normalnie... Piszę, piszę to... No i aż mi się chce skończyć z... tym artykułem. I kończę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz